25 listopada 2012

Żenada na Stamford Bridge, remis z Manchesterem



Niezwykle emocjonująco zapowiadało się spotkanie Chelsea Londyn z Manchesterem City, jednak mecz raczej zawiódł fanów futbolu. Po dosyć nudnym spotkaniu zespoły podzieliły się punktami, przez co Londyńczycy spadli na czwarte miejsce w tabeli.
Oba zespoły podchodziły do meczu po tym, jak kilka dni temu doznały porażki w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Chelsea we wtorek przegrała w Turynie z Juventusem 0:3 i do awansu do fazy pucharowej potrzebuje cudu. Manchester City grał natomiast w środę, z Realem Madryt. Spotkanie to zakończyło się remisem 1:1 i The Citizens nie mają już żadnych szans na awans.
Już w pierwszych sekundach gospodarze podeszli pod pole karne rywali, jednak dośrodkowanie Cole’a nie doszło do celu. Pierwsze dziesięć minut spotkania nie przyniosło nam na dobrą sprawę żadnych emocji. Gra toczyła się głównie w środku pola, żadna ze stron na dobrą sprawę nie zagroziła rywalowi. Pierwszy strzał na bramkę miał miejsce dopiero w 14 minucie. Z prawej strony piłkę do Hiszpana zagrał Hazard, ale ten uderzył zdecydowanie za lekko.  16 minuta była bardzo wyjątkowa. 16 to numer z jakim w Chelsea jako piłkarz występował Roberto Di Matteo, który niedawno został zwolniony z posady menedżera tego klubu. Pięć minut po tym wydarzeniu w końcu zrobiło się groźnie pod bramką Petra Cecha. W pole karne dośrodkował Zabaleta, a głową strzał oddał niski David Silva. Piłka przeleciała nieznacznie nad bramką. W 23 minucie zza pola karnego uderzył Oscar, ale zrobił to zbyt niemrawo i Hart spokojnie złapał futbolówkę. Po upływie pięciu minut ładną akcję pod polem karnym rywala rozegrali goście, jednak strzał Aguero zablokował Azpilicueta.  W 30 minucie meczu po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w wykonaniu Maty piłkę z rąk wypuścił Hart, ale żaden z piłkarzy The Blues nie potrafił tego wykorzystać. Po okresie żenującego widowiska do głosu w końcu doszli mistrzowie Anglii. Najpierw po bardzo ładnej akcji sam na sam z bramkarzem wyszedł Zabaleta, jednak Cech spisał się na medal. Chwilę potem strzał głową oddał Nastasić, ale był on niecelny. W 39 minucie spotkania z rzutu wolnego, z dość dużej odległości uderzył Luiz, ale zrobił to w sam środek bramki i bramkarz nie musiał się wysilać. Dwie minuty później mieliśmy jedyną tak naprawdę stuprocentową sytuację do zdobycia gola. Z lewej strony futbolówkę dośrodkował Kolarov, głową do Agurero zgrał Dżeko, a Argentyńczyk w genialnej okazji strzelił z główki wprost w bramkarza rywali. Pierwsza połowa meczu stała na okrutnie niskim poziomie.
Dopiero osiem minut po przerwie mieliśmy pierwszy w tej połówce strzał na bramkę. Zza pola karnego jak z armaty huknął Ramires, a piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. W 58 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzał głową oddał Luiz, ale zrobił to źle i piłka przeleciała wysoko nad bramką. Dwie minuty potem z dystansu uderzył Yaya Toure, a Cech choć interweniował niepewnie, to jednak skutecznie. Widowisko wyraźnie się rozkręciło, w 61 minucie po podaniu od Azpilicuety strzał oddał Torres, ale piłka poleciała nad bramką. Pięć minut później groźną akcję rywala w ostatniej chwili we własnym polu karnym przerwał Ashley Cole. W 85 minucie (dopiero) mieliśmy kolejną wartą odnotowania sytuacje. Zza pola karnego uderzył Cole, ale dobrze interweniował Joe Hart. Sześć minut potem groźnie po rzucie rożnym głową uderzył Nastasić, jednak Cech złapał piłkę.
Po upływie dwóch dodatkowych minut sędzia ku uciesze wszystkich zakończył to spotkanie. 

Chelsea: Cech; Azpilicueta, Ivanovic, David Luiz, Cole; Ramires, Mikel Obi (Romeu 78); Mata, Oscar, Hazard (Moses 70); Torres
Manchester City: Hart; Zabaleta, Kompany (c), Nastasic, Kolarov; Milner, Yaya Toure, Barry; Silva; Dzeko (Tevez 68), Aguero (Balotelli 85)

Kartki: Zabaleta 64, Balotelli 90+2