27 grudnia 2012

Chelseafc.com - wywiad z Torresem



Londyn jest jednym z tych miast, gdzie znaleźć można przedstawicieli kultur i narodowości całego świata. Od 2011 roku w południowo-zachodniej części stolicy Anglii powiększa się grupa hiszpańskich piłkarzy.
Rzeczą jasną jest, że w szeregach Chelsea występowali wcześniej Hiszpanie. Pierwszym był Albert Ferrer, następnie Enrique De Lucas w 2002 roku i Asier Del Horno w 2005.
Nowa fala hiszpańskich piłkarzy zaczęła się od przybycia do klubu Fernando Torresa niemal dwa lata temu w ostatnim dniu zimowego okna transferowego. Niedługo potem w jego ślady wyruszyli Oriol Romeu, Juan Mata i Cesar Azpilicueta. Dołączają do nich pracownicy klubu: dr Paco Biosca, dr Eva Carneiro i terapeuta sportowy Ivan Ortega. Zarówno Oriol, Juan, jak i Cesar jednomyślnie wskazali Fernando jako osobę, która pomogła im odnaleźć się w nowym otoczeniu ale gdy napastnik Chelsea przystąpił do wywiadu, nie chciał przyznać się, że opiekuje się młodszymi kolegami.
Nie. Nie jestem typem taty, czy coś takiego (śmiech). Wszystko czego się w życiu nauczyłeś masz w głowie i możesz użyć tego dla dobra drużyny, to wszystko co robię. Nie lubię być liderem. Wolałbym być dla kogoś wzorem.
Ciągle jesteśmy młodzi i ciągle jesteśmy przyjaciółmi. Gram z Juanem w drużynie narodowej od Pucharu Konfederacji w 2009 roku. Od tego czasu bardzo się polubiliśmy. Cieszyłem się, kiedy przybył na Stamford. Oboje pomagaliśmy Oriolowi, gdy ten przyszedł do klubu, teraz podobnie było w przypadku Azpiego. Jest tu również kilku hiszpańskich pracowników klubu. W sumie jest nas chyba około siódemki, więc jest nam naprawdę łatwo. Wszyscy pomagamy sobie nawzajem.
Nie mamy przedstawiciela, który mówiłby za nas wszystkich. Pomaganie sobie nawzajem to coś naturalnego, Juan nie musi mi za to dziękować.
Pamiętam, gdy przybyłem do Liverpoolu, to Pepe Reina pokazał mi wszystko i ułatwił przeprowadzkę. Kiedy byłem kapitanem w Atletico, starałem się być taką pomocną osobą dla wszystkich z drużyny. To są podstawy piłki. Trzeba stworzyć dobrą atmosferę w szatni i spróbować stworzyć z piłkarzy grupę przyjaciół. To nie jest łatwe, nie zawsze się udaje, ale trzeba próbować.
Tego nauczyłem się w wieku 16 lat, gdy wszedłem do szatni Atletico. Wtedy nikt nie chciał ze mną rozmawiać, ponieważ byli do mnie uprzedzeni. Nazywali mnie "El Nino", ponieważ nikt nie znał mojego imienia i nikt nie chciał go poznać. Nie podobało mi się to ale klimat szatni jest bardzo skomplikowany. Musiałem się przyzwyczaić.
Zostałem kapitanem w wieku 19 lat, grając w jednej drużynie z Demetrio Albertinim, który trzy razy wygrał Champions League, oraz Sergim Barjuanem z Barcelony, który wygrał dosłownie wszystko. Panowie mieli po 32 i 33 lata.
Byłem dzieckiem, więc kapitan był ze mnie kiepski. Byłem dzieckiem uczącym się od bardziej doświadczonych kolegów. Nosiłem opaskę ale to oni byli liderami, a ja uczyłem się od nich przez ten cały czas.
Nie jest łatwo przyjść do nowego miejsca i z marszu odnaleźć w nim siebie. Możesz poczuć, że jesteś niechciany, trzeba znaleźć nowych znajomych. Nie lubię tych rzeczy. Nie jest wtedy łatwo, więc to naturalne, że chcesz chronić piłkarzy, którzy są tu zupełnie sami.
Jestem z natury nieśmiały i spokojny, więc ciężko mi było grać dla Atletico, nie mówiąc o kibicowaniu, gdy w tym samym mieście znajduje się taki klub jak Real. Kiedy twoim lokalnym przeciwnikiem jest taka drużyna, szybko uczysz się tego, że dotknie cię wiele niesprawiedliwości, ponieważ twój klub jest "mniejszy".
Jedyną niesprawiedliwością, której Torres aktualnie doświadcza w Chelsea jest brak miejsca w szatni spowodowany przez sąsiada. Mata przyznał w jednym z wywiadów, że jego kolega lekko denerwuje się ze względu na jego (Maty) bałaganiarstwo. Zapytany o "aferę szafkową", Torres odpowiada prostym skinieniem głowy.
Juan? Oczywiście! Ja po prostu chcę przesunąć swoją szafkę. Chciałbym być gdzieś obok niego. Gdybym chociaż dostał szafkę nad nim, byłoby o niebo lepiej! Tego bałaganu nie można znieść. Nie można. Nie wiem jak to opisać. Są tam czasopisma, listy, zdjęcia, ciuchy, kosmetyki, WSZYSTKO! Juan czasem nie otwiera drzwi od szafki, bo wszyscy wiemy jak to by się skończyło.
Na szczęście ta dwójka świetnie dogaduje się ze sobą na boisku oraz często i poza nim.
Czasem wybieramy się coś zjeść, obejrzeć TV. To oczywiste, że kiedy jesteś w nowym mieście, trzymasz się z ludźmi, których znasz. Juan jest tu już ponad rok i ciągle dobrze się dogadujemy, spotykamy ze sobą.
Być może to właśnie taka atmosfera i jedność sprawiły, że odnieśliśmy sukcesy w postaci Ligi Mistrzów i FA Cup. Torres przyznaje, że nauczył się poświęcenia dla większego dobra ale ci, którzy oglądali jego występy nie mogą kwestionować jego zaangażowania. Niedawno otrzymał Złoty But za Euro 2012, jednak wyjaśnia, że indywidualne osiągnięcia nie są możliwe bez pracy zespołowej.
Piłka nożna to gra zespołowa, nie teatr jednego aktora. Wygrywamy jako drużyna i wtedy każdy z piłkarzy jest choć odrobinę lepszy jeśli jest częścią tej drużyny. Jeśli wygrywamy trofea, mamy szanse na nagrody indywidualne, ponieważ realizujemy cele drużyny.
Jeśli wygrywa się Ligę Mistrzów, każdy z drużyny jest wtedy bardziej rozpoznawany jako gracz ale jeśli wygrywasz indywidualną nagrodę, a nic z drużyną, to nic nie znaczy. Trzeba wygrywać z drużyną i dla drużyny.
W życiu bywa różnie. Raz dobrze, raz źle. Najważniejsze jest to, by po przeżyciu każdej takiej chwili być bardziej doświadczonym.