7 września 2012

Rozdział XIII: Ścieżka Rafy


Zima na Merseyside. Melwood, chłodny lutowy dzień. Wszędzie uśmiechnięte twarze, żarty sypią się w szatni. Jest poniedziałek i wszyscy są szczęśliwi. Właśnie pokonaliśmy Chelsea i wciąż walczymy o tytuł w Premier League.
Zakładałem buty gotowy wyjść na boisko treningowe, gdy pojawił się menedżer - Rafa Benitez. Przez kilka ostatnich dni prasa pisała o tym, że zostanę ojcem. "Gratulacje, Fernando" - powiedział Rafa. "Dzięki, szefie" - odpowiedziałem. Założyłem z góry, że mówi o ciąży Olalli i nie odezwałem się więc, oczekując oczywistego pytania w stylu: "Jak się czuje matka?" albo "To dziewczynka czy chłopiec?". Byłem w błędzie. Zapomniałem, że osobą, która przede mną stoi jest trener, który 24 godziny dziennie przez 7 dni w tygodniu myśli tylko o piłce nożnej. "Tak jak przypuszczaliśmy, zaplanowany przez nas atak na bramkę bardzo się wczoraj opłacił" - powiedział. - "Idealnie wszedłeś w ustalone miejsce, co dało ci przewagę i pozwoliło ograć Cecha główką. To było świetne podanie od Fabio i nieźle je wypracowałeś. Gratulacje." Po tym Rafa odwrócił się i skierował w stronę boiska.
Rafa Benitez, trener. Trener w całej okazałości. Człowiek absolutnie poświęcony trudnej, wymagającej i często niewdzięcznej profesji. Dowiedziałem się o nim kilku rzeczy dopiero gdy stawiałem swoje pierwsze kroki w Atletico. Pracował w CD Tenerife, dowodził naszymi rywalami w walce o wejście do pierwszej ligi. Niestety to oni wspięli się wyżej. 
Nie byłem zaskoczony gdy Valencia pewnego lata podpisała z nim kontrakt. O tym sezonie opowiadano mi wiele historii. Valencia i Espanyol grały w Barcelonie w sobotni wieczór. Prezydent Valencii zadzwonił do Cesara Ferrando i poprosił go, by był tego dnia osiągalny w razie porażki, ponieważ jak powiedział: "Jeśli przegramy, Benitez wylatuje". Nie przegrali. Cesar został gdzie był, a Rafa zakończył ligę zwycięstwem. Zdałem sobie wtedy sprawę, że jest człowiekiem, który zleca swoim drużynom tylko jedną misję: walkę. Z małym budżetem pokonywali wielkie kluby. Benitez potrafił stworzyć niepokonaną jednostkę z niczego. Budował grupy wygrywające mecze i tytuły.
Kiedy byłem w hiszpańskiej reprezentacji dużo myślałem o Benitezie; o tym jak pracuje, jak wyglądają treningi, jakie są jego metody, jaki kontakt ma z graczami, jaki ma system, jakich zasad się trzyma... Jose Manuel Ochotorena, który przyszedł do Liverpoolu razem z Benitezem, również był hiszpańskim trenerem. Zawsze pytałem jego i mojego przyjaciela Pepe Reiny jaki jest Rafa. Myśl, że kiedyś będę z nim pracował nigdy nie przeszła mi przez głowę. Często żartowałem z Pepe mówiąc: "Powiedz mu, żeby podpisał ze mną kontrakt." Za którymś razem w końcu odpowiedział mi grożąc: "Mów tak dalej, a naprawdę mu o tym powiem, zobaczysz! Utrapienie z tobą!". Nie myślcie sobie, że chciałem sobie na Rafę wędkę zarzucić, o nie. Nigdy nawet nie dotarło do mnie, że to w ogóle byłoby możliwe. Miałem również w zwyczaju zadręczać Cesca Fabregasa pytaniami o Wengera. Angielska piłka mnie fascynowała.
Po finale Ligi Mistrzów w Atenach w 2007 roku, hiszpańska reprezentacja znów zaczęła treningi za Madrytem. Zbliżały się mecze decydujące o naszym udziale w Euro 2008, m.in. z Liechtensteinem. Podczas porannej sesji Sergio Ramos potknął się i upadł prosto na mnie. Skręciłem prawą kostkę. Wysłano mnie na rehabilitację do Atletico, żebym mógł stanąć do walki w kolejnych meczach. W ciągu dwóch dni mój telefon zadzwonił dwa razy. To był ten sam numer - angielski. Oba telefony zignorowałem; rzadko odbieram gdy nie mam pojęcia kto dzwoni. Kiedy byłem na spacerze z psami, ktoś zadzwonił trzeci raz. Zażartowałem wtedy rozmawiając z Olallą: "To pewnie Benitez chce ze mną podpisać kontrakt." W końcu ciekawość wygrała - mimo wszystko ten ktoś był bardzo uporczywy - i tego samego dnia, w niedzielny wieczór, zdecydowałem się oddzwonić. Nie było odpowiedzi, jednak kilka sekund później usłyszałem dźwięk telefonu. 
"Cześć Fernando" - zabrzmiał hiszpański głos po drugiej stronie. - "Wiesz, kto mówi?"
"Nie" - odpowiedziałem.
"Chcesz powiedzieć, że zadzwoniłeś pod jakiś angielski numer nie mając pojęcia z kim się kontaktujesz?"
"Zazwyczaj tego nie robię, ale miałem trzy połączenia właśnie od tego numeru i chciałem tylko wiedzieć, z kim mam przyjemność" - wyjaśniłem.
"Z tej strony Rafa Benitez."
Rozmowy nie było, przynajmniej z mojej strony. Moje odpowiedzi były krótkie i chłodne. Zdecydowanie zbyt chłodne. Bezceremonialne. Jestem zaskoczony, że mnie przez to nie olał. Moje myśli były jak oszalałe, starałem się ocenić, czy mój rozmówca rzeczywiście jest tym za kogo się podaje. Ale skąd miałem to wiedzieć skoro nigdy z nim nie rozmawiałem? Nie przestawał mówić. Wyjaśnił mi swoje plany i powiedział, że jego decyzją jest, żebym został napastnikiem Liverpoolu. Chciał wiedzieć, czy w ogóle jestem zainteresowany - chciał walczyć o mnie z Atletico Madryt. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie miałem czasu do namysłu, mój mózg dosłownie wirował. Pomyślałem, że może jakiś mój kumpel robi sobie ze mnie jaja. Jedyne co zdołałem wydusić to: "Porozmawiaj z właścicielem Atletico, kiedy skończy się liga pomyślę o mojej przyszłości".
Benitez wie, jak wyciągać z graczy ich najlepsze cechy. Wie, w jaki sposób dobierać do ekipy dobrych zawodników odpowiadających filozofii drużyny. Buduje silną grupę i ulepsza umiejętności każdego z osobna. Naciska tak mocno, że każdy daje z siebie 120%. Wtedy naciska jeszcze bardziej. Kiedy już widzi, że więcej z ciebie nie wyciągnie, szuka sposobu na połączenie wszystkich części w całość dla uzyskania najlepszego efektu. Jest skupiony na każdym, nawet najmniejszym detalu. Wewnątrz odczuwasz jego wysiłek, na zewnątrz widzisz ciężką pracę zespołu będącego zbiorowością grającą w idealnym tempie gotową uskutecznić kontratak w każdej chwili i miejscu, nawet we własnym polu karnym. Między piłkarzami istnieje solidarność oraz wielka wiara w trenera. To on stworzył grupę według swojego upodobania: prawdziwą, oddaną, zorganizowaną, gotową do poświęceń. Uczynił nas silnych mentalnie nie zapominając o pokorze i etyce.
Rafa żyje piłką 24 godziny dziennie. Jest tak skrupulatny i uporczywy jeśli chodzi o szczegóły, że często ciężko jest z tym sobie poradzić. Przez większość czasu na boisku wytyka ci wszystkie błędy i najczęściej ignoruje rzeczy, które robisz dobrze. Wspiera każdego krytyką zmuszając do poprawy następnego dnia. Jeśli sobie nie radzisz, niszczy to twoją samoocenę, ale gdy stajesz na wysokości zadania, to popycha cię naprzód. Rafa wie, że tylko ciężka praca i stała chęć rozwoju może uczynić cię dobrym graczem. Zawsze zapewnia informacje i detale o których nie masz pojęcia, ale które pomagają ci robić postępu. Właśnie one dają ci więcej pewności siebie. 
Tak jak Benitez. Podczas moich pierwszych tygodni w Liverpoolu miałem całą masę wątpliwości, ale on uspokajał mnie i sprawiał, że zacząłem zauważać, że jestem lepszy.
Cała taktyczna robota odwalana przez trenerską część Liverpoolu jest bardzo ważna szczególnie podczas przedmeczowych pogadanek. Mamy sesje filmowe na których wyjaśniane są nam różne strategiczne punkty oraz słabości przeciwnika. Rafa dodatkowo lubi posługiwać się dialogami. Nie chce tylko pokazać nam filmu, pogadać do siebie i wskoczyć do busa kończąc temat. Zawsze pyta nas o opinie i stara się wkręcać wszystkich w debatę na temat naszych poczynań i planów. Czasem nawet przepytuje poszczególne osoby, by sprawdzić czy pamiętają jaką rolę mają do odegrania. Często czuję się wtedy jak mały uczeń w Fuenlabradzie, którego nauczyciel sprawdza pod kątem nabytych w szkole informacji. Pamiętam jak kiedyś podczas jednej z pierwszych pogadanek w szatni w jakiej brałem udział zapytano nas jaki jest klucz do zwycięstwa. Była moja kolej na odpowiedź. Nie wiedziałem co wymyślić; łamałem sobie głowę na próżno, ale Yossi Benayoun uratował mnie szeptem: "Podawać". Mój angielski na tym etapie nie był szczególnie zachwycający i czasami ciężko było mi znaleźć odpowiednie słowa. To był kolejny obszar, w którym Benitez był pomocny. Nie jest prawdą to, że zostanie się ukaranym gdy mówi się po hiszpańsku; wręcz przeciwnie -- Rafa daje do zrozumienia jak ważna jest nauka angielskiego. Pomaga ona łapać kontakt z pozostałymi i integrować się. Jeśli mamy trzy osoby mówiące po hiszpańsku, nawet jeśli wśród nich jest Rafa, wtedy oczywiście w tym języku rozmawiamy. Ale jeśli dołączy do nas ktokolwiek inny, automatycznie przełączamy się na angielski.
Podczas przedmeczowych rozmów dopiero widać jak uważnie Benitez studiuje zachowanie przeciwnika. Lubi mówić nam o ustawieniu zawodników w drodze do szatni, a jeszcze przed tym udziela nam taktycznych porad dotyczących sposobu gry rywala. Nie chce, żebyśmy wiedzieli w jakim składzie wystąpimy - mamy zwracać uwagę tylko na skład przeciwnej drużyny. Wybiera jedenastkę i taktykę w zależności od specyficznych potrzeb zależnych od meczu. w Lidze Mistrzów przeciwko Realowi Madryt podchodził do spotkań na dwa różne sposoby mimo że dostępni byli ci sami piłkarze. Rafa wie, że ma u siebie graczy potrafiących dostosować się do różnych stylów gry. Dobrze wie czego chce i jak to osiągnąć. Czym w takim razie jest według niego "dobry futbol"? Rozegranie dwóch setek podań? Czasem lepiej jest podać tylko trzy razy i szybko dostać się w pole karne rywala. Benitez nie jest trenerem defensywnym ani nudnym. Jest wierny swoim ideom i to się nie zmieni, nie jest ważne jaka presja na nim ciąży. Jest aktywny, nie siedzi w miejscu i nie czeka. Zamiast tego nakłania nas do gry w najlepszy dla nas sposób, by upewnić się, że zwycięstwo mamy w kieszeni. 
Benitez dużo czasu poświęca również indywidualnej pracy z piłkarzami. Nie tylko pilnuje nas, żebyśmy nie ściągali nóg z gazu, ale również stara się poprawić nasze defekty. On najbardziej pragnął mnie w Liverpoolu i to on już na starcie zorganizował mi specjalne zajęcia, by wzmocnić mnie technicznie. Przykładowo z Ryanem Babelem i Dirkiem Kuytem pracujemy nad ulepszeniem kontroli nad piłką, podań i poruszaniu się po murawie w taki sposób, żeby każdy z kolegów miał kilka opcji podczas rozgrywania akcji. Dostajemy też krótkie i szybkie zadania: sposoby na ustawienie podczas strzelania karnych lub na pożytkowanie energii tak, by starczyło jej na długo. Myślę, że teraz biegam mniej niż kiedyś. Bardziej z rozmysłem, więc częściej mam kontakt z piłką. To wynik doświadczeń - i masy ciężkiej pracy.
Szczerze mówiąc nie sądzę, że kiedykolwiek rozmawiałem z Benitezem o czymś innym niż piłka nożna. On po prostu taki już jest.